piątek, 8 sierpnia 2014

Kto nie ma w głowie, ten musi mieć w rękach ;)

Muszę o tym napisać...może negatywne emocje ze mnie zejdą...

Wczoraj wyszywając popłynęłam...
Kończę już zielnikową różę i właśnie cieszyłam się, że przechodzę do wyszywania detali w tzw. tle...
wyszywam, wyszywam, chłopcy wokół mnie biegają..."mamo to, mamo tamto"...
w końcu poszli spać, zapadła błoga cisza, chłodek, wieczór, xxx przybywa i nagle olśnienie...
"Dlaczego te krzyżyki są takie grube? Czy ja nie powinnam ich wyszywać jedną nitką?"
Aaaaaaa!!! Tak, tą część trzeba wyszywać jedną nitką!!!
Zrobiło mi się gorąco, zimno, ręce opadły....w głowie tysiąc myśli, bo przecież tak dobrze szło i była szansa, że w tym tygodniu skończę, a tu klops :(
Ochota na wyszywanie prysła jak bańka mydlana...
W pierwszym momencie nie wiedziałam co robić, pruć, zostawić...wyrzucić?
Po chwili się otrząsnęłam, bo stwierdziłam, że za daleko zaszłam, żeby wyrzucać do kosza, ale spruć muszę, bo nie lubię fuszerki...
Zaczęłam wypruwać.
Idzie opornie, bo nie wiem gdzie kończyłam nitkę (tak ją schowałam, że nie mogę teraz dojść), 
ale może dziś skończę...
Trzymajcie kciuki ;)

*** 

Jak Wy radzicie sobie w takich sytuacjach? 
Zdarzają się Wam takie pomyłki?
Jak tego uniknąć?

***

Trochę mi ulżyło, bo mogłam się wygadać...wieczorem siądę dalej do prucia :/

24 komentarze:

  1. Oj, zapętliłaś się :( Mnie również się tak zdarza, chociaż nie na taką skalę. Najgorzej kiedy przesunę x, a potem reszta przesunięta łączy się z tym co prawidłowo haftowane, w takich chwilach odechciewa się wszystkiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie przypadki też mi się czasami zdarzają, ale to efekt złych obliczeń, a teraz to chyba pomroczność jakaś...bo miałam świadomość że pewien etap jest wyszywany jedna nitką, a nie dwiema :/

      Usuń
  2. jeśli to byłby haft dla mnie, zostawiłabym z dwoma nitkami, ale dla kogoś - prułabym jak nic

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to będzie, ale obok siebie zawisną trzy z tej serii, więc by się odznaczało :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja też bym spruła, jak porządnie to porządnie. Uzbrój się w cierpliwość i na pewno dasz radę :)

      Usuń
  4. Tak mi przykro... chyba masz za dużo na głowie :) Każdemu może zdarzyć się pomyłka. Przecinaj krzyżyki nożyczkami, szybciej pójdzie Ci prucie, no chyba, że chcesz odzyskać mulinę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez nożyczek się nie obejdzie. Chciałam odzyskać mulinę, przynajmniej gdzie są dłuższe kawałki, ale nie dam rady...boje się żeby materiału nie zniszczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, to boli, bardzo boli...
    Rzeczywiście, nożyczki będą najlepsze. Trzymam kciuki za prucie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, przykro mi bardzo :( A duży kawałek wyszyłaś zanim się zorientowałaś?
    Ja w takiej sytuacji pruję (zwłaszcza jeżeli obrazek jest prawie na ukończeniu), ale daję sobie kilka dni na ochłonięcie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo,ale nie dam za wygraną i spruje, i wyszyje tak jak się należy.

      Usuń
  8. To jest straszne :( Chwila przeoczenie i tyle zmarnowanych godzin :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie prucie to też koszmar, niedawno miałam to przy mojej "La Clef'.
    Całkiem tego dużo było, bo pomyliłam kolor.
    Przekonałam się, że do tej brudnej roboty najlepsza jest krawiecka prujka (do dostania w każdej pasmanterii), jest szybka i bezpieczna. Nożyczkami kiedyś przecięłam tkaninę. Nie bawię się też w odzyskiwanie nici, szkoda czasu, bo są słabe i po tej operacji postrzępione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam dokładnie tak samo i tak mnie szlag trafia więc wypruwaczką tnę i wyrzucam nici żadnego odzyskiwania

      Usuń
    2. CO prawda prujki jeszcze nie używałam a to świetny pomysł żeby zminimalizować ryzyko przecięcia materiału. U mnie w takiej sytuacji nici też idą do śmieci. Gdy mam do wyprucia 3-10 krzyżyków to się bawię, ale jak połać to olewam i pruję.
      Tak jak i Wy - no nie lubię i już. Ale zdarzać się zdarza chyba każdemu :(

      Usuń
  10. mi też zdarzaja sie takie sytuacje, że trzeba pruć ale podobnie jak Hanulek daje sobie odpocząć i ochłonąć. powodzenia i trzymam kciuki. napewno sie z tym uporasz i obrazek będzie piekny.

    OdpowiedzUsuń
  11. To chyba zdarza się każdej haftującej... Nie znoszę prucia, ale czasem niestety trzeba... Przykre zajęcie :(

    OdpowiedzUsuń
  12. To smutna sprawa, ale pewnie zmęczenie spowodowało zły wybór ilości nitki. Każda z nas ma jakiś doświadczenie w te kwestii. Życzę Ci byś szybko sprula te złe xxx i pokazała nam nowe :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja ostatnio prułam dwa dni, więc rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj miałam ostatnio taki dzień,że co zrobiłam kilka krzyżykw to pomyłka. W końcu przerwałam pracę bo to chyba nie był dzień na haft.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wyprujesz, zrobisz na nowo i będziesz bardzo zadowolona. Tym bardziej, że 3 obrazki z tej serii będą wisieć obok siebie. Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  16. Trzymam kciuki by wypruwanie szło szybciej,i by znowu pojawiła się chęć skończenia tego. Mnie się zdarzają takie pomyłki, jak się da zatuszować, to tuszuję ale nie raz ręce mi opadają gdy trzeba wypruwać bo akurat zatuszować nie da rady. Dlatego znam ten ból i trzymam kciuki by szybko poszło. I dziękuję za pojawienie się na moim blogu i liczę na częste odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba każdej z nas choć raz przydarzyła się taka wpadka - oj boli prucie, boli...
    Życzę szybkiego skończenia obrazka.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wizytę u mnie :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja bym tez wyprula ale nawet odzyskane nici traca polysk i zle wygladaja wiec nie ma co żałowac!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i wizytę na moim blogu :)
Miło mi, że go odwiedzacie :D