Macie tak czasami?
Ja mam od jakiegoś tygodnia...jakaś pustka, brak chęci do stawiania xxx...
niby chcę, a jakoś nie idzie...
Mój stan zaowocował wczoraj totalną katastrofą :(
Zaczęłam w piątek wieczorem wyszywać zielnikową glicynię na Luganie 25 ct, oczywiście 1 na 1, bo inaczej mi się zwyczajnie nie podobało i nie wiem jak to się stało...pomyliłam jeden kolor...
od początku coś mi nie pasowało, ale stwierdziłam, że skoro tak jest w legendzie to przecież musi tak być...
wzrok spłatał mi psikusa i zamiast przygotować sobie mulinę DMC nr 471 wzięłam 371!!!!
Matko! Jak w końcu przejrzałam na oczy...opadło mi wszystko...
igła, ręce, szczęka i przede wszystkim resztki zapału do hafu...
DUŁ...
Miałam wyszyte 50 % zielonego liścia...jedną nitką muliny co jedną nitkę tkaniny!
Próbowałam wypruwać, ale to po prostu dramat...
Szczerze Wam piszę, odechciało mi się wszystkiego...
kawałek Lugany 25 ct 35 cm na 35 cm pójdzie chyba na straty, bo wyszywam od środka...
Niby się z tym przespałam, ale nadal jest mi smutno i jestem zła sama na siebie...tyle pracy...
Macie takie dni? Jak sobie wtedy radzicie? Co robicie?
Oj mamy tak mamy pewnie, oj ile to razy płakac sie chcialo ja ostatnio jak wyszywałam moją lampkę wieczorem wziełam muline rano patrze a to ecru zamiast białej i niestety wypruwanie, nerwy na szczęście za dużo nie zrobiłam. A na brak chęci to tylko trzeba przeczekać Aniu. Ściskam :)
OdpowiedzUsuńAnula, nie łam się- to mija :) Weź inną robótkę, albo książkę. Zatrać się w lekturze a sama zatęsknisz za xx :)
OdpowiedzUsuńAniu, każdej z nas chyba się tak zdarza... W swojej wieczerzy musiałam wypruć prawie 300 xxx... i straciłam do niej serce. Leży bidula i czeka na lepsze dni. W takich chwilach sięgam po szydełko lub druty... i oczywiście książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Będzie dobrze
Oj i ja miewam niechcieja haftowego... Najlepiej go przeczekać, schować wszystkie robótki do szafki i zamknąć ją na kilka dni. Chęci wracają po pewnym czasie :)
OdpowiedzUsuńo matko,szkoda Twojej pracy.A prucie na Luganie to masakra. Z tym dołem to chyba każdy tak czasem ma.Moje krzyżyki też od 3 dni są nietknięte,bo właśnie niby chęci są,ale zapał mi uciekł
OdpowiedzUsuńKochana! Glowa do gory... Tez mam takie dni... Nieraz zdarza sie ze sie pomyle i rzucam hafcikiem po calym mieszkaniu, placze przy wypruwaniu! Za kilka dzionkow bedzie lepiej! :) Wielki buziak dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńOj, jak ja Cię dobrze rozumiem... cały zeszły tydzień gnębił mnie taki dół i niemoc :( I to właściwie bez powodu...
OdpowiedzUsuńOdłóż tę robótkę na jakiś czas, a potem spokojnie i bez nerwów spróbuj wypruć tę nitkę.
Pozdrawiam ciepło :)
Miałam taki stan w zeszłym roku. W ogóle nie mogłam patrzeć na hafty. I nie patrzyłam na nie przez 6 miesięcy ;)
OdpowiedzUsuńPotem z radością wróciłam :)
Zaczynam zawsze haft od prawego dolnego rogu, więc strata materiału nigdy nie jest duża...
Jak nie idzie to nie ma co sie przymuszac. Bez xxx tez sie da zyc:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że mamy, płacz i zgrzytanie zębów pojawiło się nie raz...
OdpowiedzUsuńNajlepiej będzie odetchnąć od tego haftu, zająć się czymś przyjemnym, a chęci same wrócą:) Może czekoladę na pocieszenie?;)
Oj, wiem jak boli... ostatnio w moim haedzie musiałam dużo pruć, bo pomyliłam się w schemacie o trzy linie, i tak konsekwentnie brnęłam w ten błąd.. a jak się zorientowałam, to nie było co naprawiać... tylko pruć... Odetchnij trochę, jak już koleżanki mówiły, z książką czy jakąś inną rozrywką i będzie ok. :)
OdpowiedzUsuńDobre fluidy przesyłam... Odsapnij trochę, zajmij się czymś innym a potem ze zdwojoną siłą wróć do xxx. :)
OdpowiedzUsuńAniu, nie zamartwiaj sie! Ten sie nie myli, kto nic nie robi! Ja tez popelnilam taka pomylke! Wez nowa tkanine, a tz zuzyj do malych hafcikow np, na biscornu czy inne woreczki! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOj przykra sprawa :( Wysyłam dużo pozytywnej energii!!! Może odstaw na razie wyszywanie , poczytaj dobrą książkę, albo wybierz zupełnie inny wzór, nie z tej serii Zielnika. Życzę by wyszywanie znowu sprawiało Ci radość !!!!
OdpowiedzUsuńNa spokojnie, za kilka dni, wyprujesz to i będzie OK. :)
OdpowiedzUsuńKażda z nas tak miała i ja też... najlepiej przeczekać jak złość, smutek i żal minie... A potem zaciśnij zęby i bierz się za wyprucie! Trzymam kciuki :-)
OdpowiedzUsuńAniu mała przerwa i zapał wraca... :) Radosnego powrotu Ci życzę! :))
OdpowiedzUsuńAniu, spróbuj może użyć wypruwaczką krawiecką?
OdpowiedzUsuńI ja tak mam. Rzucam w kąt, idę spać. A drugiego dnia siadam i pruję :(
Takie życie ;)
spokojnie, Aniu- spróbuj prujakiem krawieckim, takim z cienka koncowka, wyprujesz bez problemu ;-) potem zrob sobie chwilowa przerwę od haftu na rzecz innych technik i wrócisz pelna zapalu ;-) uszy do góry!
OdpowiedzUsuńW takie dni najlepiej sobie odpuścić, niż na siłę robić coś i jeszcze bardziej się zniechęcać :)
OdpowiedzUsuńA nie da się tego tak w trochę innym kolorze? może będzie ok co? Poszukaj w sobie Picassa:)
OdpowiedzUsuńOj też tak mam wtedy odpuszczam wogle nie podchodzę do moich prac :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Odpuść sobie na razie xxx i zajmij się czymś innym co sprawia Ci przyjemność.Sama zobaczysz jak zatęsknisz za haftami, Pomyłkę wyprujesz w moment ,przepierzesz i zaczniesz tak jakby nowy obrazek;)) Pozdrowienia i głowa do góry!
OdpowiedzUsuńWitaj, trafiłam tu przypadkowo, bo spodobał mi się tytuł Twojego bloga :) a że sama krzyżykuję to zajrzałam. Moją pierwszą pasją był haft, teraz jest to decoupage, ale haftuję oglądając tv. I też mam dołki. Szczególnie wtedy gdy naoglądam się w necie cudowności i gdzieś w głębi duszy chce mi się pracować i chciałabym wtedy mieć trzy pary rąk, a w głowie jakaś pustka i niemoc... i brak koncepcji co zrobić i jak. Ale to mija po kilku dniach i wtedy się dzieje... dużo i szybko. Pozdrawiam i pozwolę sobie tu zaglądać. W wolnej chwili zajrzyj do mnie - też znajdziesz tam moje krzyżykowe prace.
OdpowiedzUsuńJak przeczytalam ten post, to jedna rzecz mnie zaskoczyla..... Wisteria..... Co ja z nia przszlam na poczatku!!!!!!!!!!!!!! Ale o tym zamierzam stworzyc post!!! Cos podobnego :) Zdziwilo mnie to, ze ten sam haft, wzor i podobne problemy, ktore sprawily, ze kilka dni haftu poszly na marne i popsuly humor :) Igla w gore, aida w dlon i.... damy rade.... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj mam często dni i biorę je na przeczekanie ;o)
OdpowiedzUsuńPrucie na takim materiale po wyszywaniu 1 na 1 to faktycznie masakra – ja tak miałam przy rozpoczynaniu swojego ostatniego haftu. Pomyliłam kolory Lugany, też mi coś nie pasowało ale zwalałam na światło sztuczne wieczorne i na przemęczone oczy. Kapnęłam się po ok. 100 krzyżykach że to nie ten kolor materiału. Zaczęłam pruć, ale rzuciłam w kąt. U mnie jest o tyle lepiej że zaczęłam w lewym górnym rogu. Na razie leży u czeka zmiłowania. Teraz jak się pomylę to rozcinam na wierzchu, mam nozyczki wygięte takie do hardangera, one mają bardzo ostre czubki. A potem dłubię i dłubię aż wydłubie. Jakoś idzie aczkolwiek szlag mnie przy tym trafia przeokrutny:D
OdpowiedzUsuń